wtorek, 14 lutego 2012

DIY - własnoręcznie wykonany płyn do demakijażu

Skoro jesteśmy już przy tematyce mikstur zrobionych domowym sposobem to pokażę jak zrobić własny płyn do demakijażu. Może ma on krótki termin przydatności, ale ma za to wiele zalet: zrobiony jest ze składników naturalnych, nie powoduje wysuszania skóry i rzadko kiedy zdarza się, by ktoś miał uczulenie na którykolwiek ze składników. Co Ci będzie zatem potrzebne?

Oliwa z oliwek, filtrowana woda (najlepiej z filtrów osmotycznych) i aloes - większość z nas posiada go u babci na oknie lub starszej sąsiadki. Moja babcia robi z aloesu nalewkę na spirytusie - ma działanie rozgrzewające, odkażające, pomaga w dolegliwościach żołądkowych.


Aloes przygotowuje się do przerobienia w następujący sposób: przed obcięciem rośliny należy ją dobrze podlać, by naciągnęła wodą. Następnie przemielić ją w maszynce do mielenia mięsa lub zmiksować blenderem. Odcedzić z tej papki sok. Uzyskany sok posłuży nam do uzyskania kosmetyku.

Należy niewielką ilość soku wymieszać z wodą oraz oliwą z oliwek - nie ma uniwersalnej dobrej dawki aloesu - zależy wszystko od stopnia nasączenia rośliny wodą. Ja stosuję proporcję 10-15% soku aloesowego do 80-85% wody i 5% oliwy z oliwek. Przed nasączeniem wacika należy pojemniczek z mieszanką porządnie wstrząsnąć, by na parę chwil wymieszać wodę z oliwą. Po czym delikatnie kolistymi ruchami do wewnątrz oka zmyć makijaż. Tak zrobiony płyn dobrze natłuszcza i nawilża skórę na wieczór, a także dostarcza ogromnej ilości witamin zawartych w aloesie. Nie posiada zbędnych barwników, konserwantów i innych substancji szkodliwych dla skóry. Tak przygotowaną miksturkę należy oczywiście przechowywać w lodówce ;) Powodzenia!

DIY - własnoręcznie wykonany eksfoliant

Wiele osób ma kłopot ze święcącą cerą - pomalować coś takiego, to nie lada wyzwanie, dlatego polecę Wam jeden z moich ulubionych sposobów na oczyszczanie twarzy. Wyciągnęłam go z książki Rae Morris, o której już Wam wspominałam na początku bloga. Otóż - kup w aptece emulsję do mycia o nazwie Cetaphil - to środek dermatologiczny dla osób z bardzo wrażliwą skórą i skłonnością do częstych alergii skórnych.
Następnie w zwykłym spożywczaku kup torebkę sody oczyszczonej - tak tak, identycznej używała babcia do spulchniania ciasta.


Wysyp na dłoń powiedzmy pół łyżeczki sody oczyszczonej i zalej ją emulsją Cetaphil. Rozrób palcem, by powstała papka. Skoro masz to już na dłoni, to wmasuj to dokładnie w skórę twarzy - powinnaś tym myć buzię przez ok. 2-3 minuty. Następnie obficie spłucz wodą. Skóra dzięki temu będzie czysta, świeża, matowa i gotowa do malowania. Po tym zabiegu możesz nanieść cieniusieńka warstwę kremu nawilżającego Nivea Soft. Gotowe!

Gdzie mam nałożyć róż???

Dziś miałam okazję pracować z przemiłą dziewczyną z agencji reklamowej, którą malowałam do zdjęć typowo biznesowych. W międzyczasie ucięłyśmy sobie małą pogawędkę odnośnie malowania. Większość dziewczyn w jej wieku nie przesadza póki co z makijażem - na szczeście mając lat 20 nie trzeba się zbytnio martwić o wygląd, bo w tym wieku prawie zawsze wygląda się dobrze ;) Dlatego ogranicza się jedynie do nałożenia niewielkiej ilości podkładu dla wyrównania niedoskonałości skóry i machnięcia zgrabnej kreski na oku. Gdy przygotowywałyśmy się do zdję ć, należało przykryć jej buzię nieco bardziej (sesje fotograficzne i to jak wychodzimy na zdjęciach, nieco różnią się od standardowego makijażu do pracy). Gdy zabrałam się za korygowanie kształtu twarzy za pomocą różu do policzków, Sara powiedziała, że w zasadzie nigdy nie wiedziała, gdzie miałaby nanosić wspomniany róż i czy mogę jej coś podpowiedzieć. Stare szkoły mówią, by wymacać kości policzkowe i róż pociągłym ruchem nakładać w odległości około centymetra od wierzchołka kości. Dobra, a teraz przyznajcie się - ile z Was zdołało dzięki temu opisowi znaleźć swoją kość policzkową? Zgadnę, że niewiele. To podpowiem Wam inaczej. Stań przed lustrem, zassij swoje policzki do środka - widzisz dołeczki powstałe dzięki zassaniu i górkę na policzku? :) Ha! No właśnie! Dołeczek to środek policzka, a ta górka to właśnie wierzchołek kości policzkowej :D A teraz weź skośny pędzel do różu, nabierz odrobinę różu (jeśli nabrało się ciut za dużo, pacnij nim lekko o palec, by zrzucić nadmiar) i nałóż go wzdłuż zbocza tej śmisznej górki na policzku ;) Prawda, że proste? Jeśli masz okragłą buzię - nałóż róż także na zewnętrzną część twarzy, by nieco ją "wyciągnąć". I zrobione ;)

środa, 8 lutego 2012

Magia makijażu - narzędzia - pędzle nade wszystko!

Zasady

Zapewne słyszałaś, że makijaż ma ściśle określone reguły. Należy nauczyć się rozróżniać, do jakiej grupy należy Twój typ urody - wiosna, lato, jesień lub zima. Analiza kolorystyczna ma być podstawą dobrego makijażu. Ja patrzę na to zupełnie inaczej!

Jedna z największych ikon światowego makijażu Rae Morris powiedziała, że make-up jest sztuką, której nic nie powinno ograniczać - nie ma modnych lub niemodnych kolorów. Są 3 magiczne słowa, które ograniczają ramę dobrego makijażu - glamourous, sexy i ponad wszystko timeless. Reszta należy do Ciebie! Nie trzymaj się sztucznych, ograniczających Cię reguł. Eksperymentuj. Nie wszystko musi wyjść za pierwszym razem. Gra kolorem i kształtem powinna być zabawą. Jeśli nie podoba Ci się pierwszy efekt - zmyj go i zacznij od nowa. W wyczuciu dobrego makijażu najważniejsza jest praktyka. Praktyka i jeszcze raz praktyka.

Ktoś kiedyś mi powiedział, że prawdziwy make-up artist powinien mieć walizkę pełną drogich kosmetyków, jeszcze droższych pędzli i magicznych mikstur nieznanej zawartości. I tylko tak zrobi prawdziwy, dobry makijaż. Nieprawda. Mogę zrobić poprawny, świeży i dobrze wyglądający makijaż dowolnymi kosmetykami, jakie moja modelka czy koleżanka ma w swojej torebce. Wszystko czego potrzebujesz, to wyobraźnia i wizja efektu. Choć z pewnością jest kilka narzędzi, które mogą pomóc ;)

Narzędzia pracy

Nigdy nie spotkałam pracującego makijażysty, który posługiwałby się kilkoma kłębkami waty i gąbkowymi aplikatorami, jakich pełno w tanich zestawach do makijażu. Jeśli chcesz ułatwić sobie życie przed domowym lustrem, skompletuj zestaw 10-12 pędzli, dzięki którym znacznie łatwiej uzyskasz zamierzony efekt.

Parę słów o pędzlach - najdroższy wcale nie znaczy najlepszy. Sama używam dwóch zestawów pędzli - dużego kompletu (ok. 45 sztuk), z jakim jeżdżę na sesje zdjęciowe i własnego domowego (ok. 18 sztuk) na stałe mieszkającego w mojej łazience. Można kupić gotowy zestaw pędzli z naturalnych włókien (wiewiórki, sobola, kuny, kozy itp.) - jest ich mnóstwo obecnie, choćby na allegro i są w całkiem przystępnych cenach (dobry, podstawowy zestaw można nabyć już za ok. 40-50 zł). Ja mam komplety stworzone zarówno z bardzo drogich pędzli (pierwszy podstawowy zestaw kupiłam za 230 zł), jak i kilku bardzo tanich, wyjętych spomiędzy zestawu bubli.
Ważne, by były dla nas wygodne i miały dobrą sprężystość, z jaką będzie nam dobrze pracować. Jak ją sprawdzić? Ustaw pędzel pionowo na dłoni i lekko naciśnij - pędzel powinien lekko się uginać, jeśli jest za sztywny lub kompletnie się rozjeżdża na dłoni - będzie Ci nim ciężko pracować. W przypadku gdy będziesz wykonywać bardzo precyzyjne elementy makijażu - takie jak choćby malowanie kresek na linii rzęs - rozjeżdżający się pędzel może spowodować katastrofę... A teraz do rzeczy! Co Ci będzie potrzebne:

- mały, średni i duży okrągły, płaski pędzel - będą Ci potrzebne do nakładania cieni do oczu (S/M/L), korektora w płynie (S) lub tworzenia za pomocą różu do policzków efektu trójwymiarowości (L). Ja mam ich multum w rozmaitych rozmiarach :)


- pędzel do eyelinera w płynie - wąziutki, sztywny pędzelek do tworzenia idealnej kreski.


- okrągły, płaski pędzel do ust, jest wąski i ma nieco dłuższe wlosie niż pędzle do cieni. Bardzo polecam pędzel składany w połowie (taki jak po środku zdj. poniżej) - świetnie sprawdza się jako podręczny pędzel do torebki, który pomoże w naprawie makijażu ust w trakcie np. imprezy lub randki - pamiętaj, że usta to pierwsze miejsce, które się "zużywa" w trakcie takich wyjść za sprawą picia ze szklanki chociażby ;)


- ogromny pędzel do pudru - pozwala uniknąć efektu tapety, czyli przesadzenia z ilością nanoszonego pudru na twarz, tworzącego maskę zamiast wygładzonego efektu.


- skośny, duży pędzel do różu do policzków.


- szpiczasty, nieduży pędzelek do korektora (opcjonalnie, jeśli nie posiadasz podobnego w zestawie do cieni).

- maleńki, sztywny, skośny pędzelek - idealny do definiowania brwi i zarysowania wyraźnej kreski z cieni.


- grzebyk do rzęs - najlepiej metalowy - ciężko taki dostać, ale warto poszukać - w żadnym wypadku nie używaj do rozdzielania rzęs igły!! Piszę o tym nie bez przyczyny, bo znajomy lekarz okulista ma mnóstwo przypadków wsadzenia sobie wspomnianej igły do oka i uszkodzenia rogówki!!!

- szczoteczka do rzęs - niestety większość szczoteczek fabrycznie zapakowanych w maskarach się nie nadaje, szukaj szczotki, która dobrze rozczesuje rzęsy, nie powodując ich sklejania w trakcie malowania.


- pędzel do nakładania podkładu/specjalne gąbki do podkładu - ten pędzel pozostawiłam na koniec nie bez przyczyny - osobiście nigdy nie znalazłam lepszego wynalazku niz ciepłe dłonie i zgrabne palce, ktore zarówno idealnie rozprowadzają podkład, jak i lekko go wklepują w skórę; jeśli jednak nie czujesz się pewnie w użyciu dłoni, masz dwa wybory - albo płaski, klasyczny, sztywny pędzel do podkładu (ja go używam niezgodnie z przeznaczeniem - podpasował mi do nakładania maseczek, ale do malowania facetów z lekkim zarostem jest bezbłędny :P) lub okrągły, płasko-ścięty pędzel typu fibre-optic.


- płyn do odkażania pędzli - dostępna jest masa tego typu produktów na rynku - nawilżające, pachnące truskawkami czy innym badziewiem - osobiście wybieram środki medyczne, do odkażania narzędzi chirurgicznych i im podobnych z prostego względu - nie zawierają tych wszystkich aromatów, barwników i innych świństw, które chętnie powodują uczulenia, a zdecydowanie zabijają wszelkie bakterie, niepożądane na naszym pędzlu - polecić mogę np. Skin-sept.

- pinceta do skubania brwi. Dobrze skorygowane, nie przeskubane brwi to najlepsza oprawa oczu! Tu nie ma dobrej zasady w kwestii kupna - dopasuj ją do swojej ręki, ważne jedynie, by nie miała tendencji do ucinania brwi, a jedynie jej przytrzymywania. Moja ulubiona to ta różowa kupiona kilka lat temu w Sephorze. Jakieś 10-12 lat temu mieli też takie cuda czarne - świetny kształt, niestety zaginęła mi w trakcie przeprowadzki. Różowa nie dorównała jej jakością, ale i tak na chwilę obecną jest moją faworytką.


I jeszcze parę słów o myciu pędzli. Wiadomo, że po wykonaniu makijażu trzeba pędzle umyć - zarówno z resztek produktów kosmetycznych, jak i po kontakcie z naszą skórą, bo to jakże chętna pożywka dla drobnoustrojów. Z reguły większość osób myje pędzle mleczkiem do demakijażu - ta metoda ma jednak zasadniczą wadę - prawie każdy z tych środków pozostawia tłustawe ślady na pędzlach, utrudniające późniejsze użytkowanie. Dla mnie najprostszym i najskuteczniejszym sposobem jest gorąca kąpiel w... płynie do mycia naczyń! Ma nie tylko właściwości bakteriobójcze, a usuwa także tłuszcz i inne pozostałości, dobrze się wypłukuje. Jeśli akurat nie mamy płynu, wystarczy gorąca woda i mydło lub szampon (bez udziwnień typu 3w1). Później wystarczy jedynie wysuszyć i odkazić.

Voila! Gotowe do pracy!